Obecny czas to Pi± 0:55, 26 Kwi 2024 | Zaloguj się, by sprawdzić wiadomo¶ci
Zobacz posty bez odpowiedzi
Forum ****legancyofkaintrylogia.fora.pl**** Strona GłównaForum ****legancyofkaintrylogia.fora.pl**** Strona Główna
Użytkownicy Grupy Rejestracja Zaloguj

Prawdziwe przeznaczenie cz.1
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ****legancyofkaintrylogia.fora.pl**** Strona Główna » walki między klanami
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat  
Autor Wiadomo¶ć
RAZIEL
Administrator
Administrator



Doł±czył: 07 PaĽ 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pi± 15:05, 27 PaĽ 2006    Temat postu: Prawdziwe przeznaczenie cz.1

Jeszcze nigdy ta polana, na której stoczono tyle walk nie wydawała się Evrosowi Aglondorowi tak cudownym miejscem. Albowiem dzisiaj miał nastąpić koniec. Dzień triumfu Antycznych w tej niekończącej się wojnie. Na tej polanie.

Już od kilku godzin trwał rytuał Wzniesienia Wiązania. Wiązaniem nazywano potężny czar, którego zadaniem było utrwalić moc Filarów na wsze czasy i wygnać znienawidzonych Hyldenów z Nosgoth. Tak...nareszcie po tylu wiekach miał nastąpić koniec. Evros pomy�lał sobie, że to zasłużony dla niego koniec. Odwieczny konflikt między jego rasą � Antycznymi � a Hyldenami trwał już tak długo, że nawet nieznane były jego przyczyny. Uczeni Antycznych sądzili, że między obiema rasami istnieje pewne podobieństwo, że obie rasy mają taką samą moc i że po prostu przeznaczone im było zawsze walczyć o władzę nad Nosgoth. Ale między nimi istniała jedna, zasadnicza różnica.

Hyldeni nie mieli Wyroczni.

Wyrocznia...dar dla nich. Dar w tej wojnie. Istota, która przesądziła o losach tego konfliktu. Nazywana też Bogiem. Nikt Go nigdy nie widział, Antyczni tylko słyszeli Jego głos i niemal fanatycznie oddawali się pod Jego rozkazy. Evros nie pochwalał tego. Wyrocznia towarzyszyła Antycznym od kiedy pamiętał ale z tego co wiedział, nie od zawsze. Bo gdyby On był z nimi od zawsze już dawno pokonaliby Hyldenów. Wiele razy słyszał Jego głos przemawiający do jego armii i wiele usłyszał od Niego rad. A głos miał wspaniały...głęboki, przenikliwy...gdy się go słyszało miało się wrażenie, że ta Istota przenika wzrokiem czas i materię, uczucia i umysł, wszystkich razem widzi na wylot, a zarazem każdego z osobna.

On wiedział wszystko o każdym. Nic dziwnego więc, że każdy kto choć raz usłyszał Jego głos oddawał Mu się bez reszty. Wyrocznia była przewodnikiem Antycznych w tej wojnie, ich wodzem i heroldem. Hyldeni wpadali w panikę słysząc Jego głos, a Antycznych przepełniała rado�ć i wola zwycięstwa. A jednak w tym Bogu było co� czemu Evros Aglondor nie mógł zaufać...sam nie wiedział co to takiego było. Gdy po raz pierwszy Go usłyszał w Cytadeli daleko na zachód stąd, również poczuł przypływ otuchy, nowej woli walki w tej przeklętej wojnie, ale niemal równocze�nie z tym poczuł falę podejrzliwo�ci, nieufno�ci i...lęku.

Od wielu, bardzo wielu lat Evros był dowódcą III Skrzydła Antycznych, który uchodził za największy i najbardziej do�wiadczony ze wszystkich sze�ciu. Dynastia Aglondorów od wielu tysiącleci � może nawet od początku wojny � uchodziła za bardzo wojowniczą i idealistyczną. Niemal każdy Antyczny w rodzinie był żołnierzem, dowódcą czy strategiem, lub w jakikolwiek inny sposób związany z wojennym rzemiosłem. Nic więc dziwnego, że Evros postanowił kontynuować tę tradycję i również wstąpić w szeregi Armii. Gdy przełożeni widzieli go w akcji powiadali, że w nim odrodziła się odwaga i wola zwycięstwa najmężniejszych wojowników jacy kiedykolwiek byli w Armii. Rodzice byli bardzo dumni z syna, z ich jedynego, pierworodnego syna. Evros nie miał braci co nie oznacza wcale, że rodzice tylko na nim skupili wzrok i rozpieszczali go. Wręcz przeciwnie, Evros sam nie chciał, żeby go niańczono, on zawsze dochodził samemu do wszystkiego i jednocze�nie pragnął jak najlepiej dla Antycznych w wojnie. Był niecierpliwy ale w większo�ci było to zaletą niż wadą. Od kiedy pamiętał zawsze chciał być żołnierzem, a w młodzieńczych latach ta �wiadomo�ć spędzała mu sen z powiek i nie dawała mu żyć, bowiem Evros nie mógł się już doczekać kiedy doro�nie i wstąpi w szeregi Armii.

Jak więc już zostało powiedziane Evros był bardzo chwalony w czasie szkolenia i szybko awansowano go do stopnia pułkownika. Teraz był generałem. To wła�nie wtedy postanowił założyć własną drużynę, uniezależnić się od rodziny i przełożonych. I założył nowe Skrzydło, trzecie w kolejno�ci. Żołnierzy werbował ze swoich przyjaciół i największych wojowników Armii, najwaleczniejszych i ponad wszystko oddanych Sprawie � czyli wojnie. Odsunął się od rodziny jednak nikt nie miał mu tego za złe, bo jego Skrzydło odnosiło sukcesy jakim innym dowódcom często brakowało. Skrzydło stało się nową rodziną Evrosa.

I wszystko było wspaniale, aż do tego jednego, straszliwego dnia. Najgorszy dzień w życiu Evrosa Aglondora. Hyldeni napadli na jego rodzinną wioskę, Uschenteim, daleko na północy i skazali jego mieszkańców na �mierć w straszliwych cierpieniach. Gdy Evros i jego Skrzydło dostali wiadomo�ć o ataku natychmiast podążyli tam, ale było już za pó�no. Przechodząc przez zabudowania widzieli nabite na pale, zmasakrowane ciała Antycznych � najbliższych Evrosa.

Od tamtej pory Evros jeszcze bardziej znienawidził Hyldenów, pałał do nich nienawi�cią większą niż wszystko co dotychczas czuł. Nienawi�ć zablokowała dostęp do innych uczuć, Evros po prostu szalał na my�l, że tylu Hyldenów jeszcze jest w Nosgoth. I tylu do zabicia. Przez kilka następnych miesięcy obmy�lał coraz to nowe strategie walki, toczył zwycięskie potyczki, aż pewnego dnia otrzymał wiadomo�ć od przełożonych z Armii. On i jego całe Skrzydło miało się niezwłocznie stawić w Cytadeli Antycznych na spotkanie. Odsuwając my�l o czekających go potyczkach Evros wykonał rozkaz i natychmiast � to jest kilka dni pó�niej � przybył na miejsce. On i Jego Skrzydło weszli do najciemniejszej sali w całej Cytadeli z tajemniczą studnią po�rodku, której nigdy nie widział.

I wtedy usłyszeli Głos. Głos Wyroczni, po raz pierwszy w życiu. To miała być ich nagroda za wierną służbę. Od tamtego czasu Evros złagodniał, zaczął więcej się zastanawiać, a nie tylko bezmy�lnie toczyć wojnę. A jednak nie mógł do końca zaufać tej Wyroczni, nie wiedział dlaczego. Całe jego Skrzydło, wszyscy podkomendni oszaleli niemal na punkcie Boga i bezgranicznie go uwielbiali.

Mimo wszystko Wyrocznia miała w sobie moc. Zbudziła Evrosa z szału wojennego, uspokoiła go i dzięki temu Evros wreszcie zaczął my�leć ja�niej. Jednak jego głowę wciąż rozja�niał potężny, jasny punkt: pokonanie Hyldenów to cel jego życia.

Od tamtego momentu minęło już wiele lat, a Evros słyszał głos Boga wiele razy tak samo głęboki i przekonujący. I cały czas nie ufał Mu całkowicie. Oczywi�cie był Mu wdzięczny za pomoc, którą oddaje Antycznym ale miał niejasne przeczucie, że Bóg ma w tym Swój własny cel, którego nie chce nikomu wyjawić. Evros stał się najsławniejszym dowódcą Antycznych od niepamiętnych czasów i bardzo lubianym. Mówiono, że sam Bóg zesłał go dawno temu, aby stał się Jego ulubieńcem, filarem, na którym potęga Antycznych będzie się opierać w wojnie. Ale sam Evros szczerze mówiąc, miał to gdzie�. Dla niego liczyło się tylko zwycięstwo nad Hyldenami i to zamierzał osiągnąć w życiu. A jednak od niepamiętnych lat miał przeczucie silniejsze nawet od nienawi�ci do Hyldenów. Czuł, że ma przeznaczoną jeszcze jaką� rolę w tej wojnie, inną niż dowódca i to wła�nie ta druga rola zdecyduje o tym jak ma zakończyć się ten konflikt ostatecznie.

Jednak tamtego dnia na polanie, w samym sercu Lasu Pięciu Bitew, Evros nie my�lał o tym. Miał w głowie tylko jedną my�l: że oto nareszcie nadszedł ostatni dzień w tej wojnie, i że jego zadanie dobiegło końca. Kilka miesięcy wcze�niej Wyrocznia skontaktowała się z najwyższymi dowódcami Antycznych � w tym również z Evrosem � aby wyjawić im plan ostatecznego zwycięstwa i ostatecznej zagłady Hyldenów. Był on jednak tak �ci�le tajny, że Evros nie mógł go wyjawić nawet ukochanym kamratom ze Skrzydła. Przez wiele miesięcy pó�niej, w sercu Lasu Pięciu Bitew trwała budowa broni, która jak sądzono miała przynie�ć zgubę Hyldenom. Tak więc, gdy tamtego dnia najwaleczniejsi z żołnierzy Armii przybyli na miejsce jakież było ich zaskoczenie, gdy nie zobaczyli ani wielkiej armaty ani nowego wyposażenia ani nawet jakiej� nędznej katapulty.

Zobaczyli dziewięć wznoszących się do korony najwyższych drzew w lesie słupów. Okrągłych, białych i pięknych na wysokim podwyższeniu, na które prowadziły schodki. Widać było, że ich szyty były niedokończone, ale na szczę�cie wysoko�ć tej budowli nie miała znaczenia. Na krawędzi podwyższenia wyrze�biono misterny symbol, jakby zegara słonecznego. A z tyłu, w półkole wznosiło się osiem filarów. Dzięwiąty stał po�rodku nich nieco z przodu, jakby kto� chciał, aby go wyróżniono. Na każdym filarze, mniej więcej na wysoko�ci głowy przeciętnego Antycznego był wyrze�biony symbol, zawsze inny.

Gdy żołnierze ochłonęli po wstępnym zdumieniu i zachwycie niezwykłą budowlą, na podwyższenie wszedł krzepki Antyczny, który był nadzorcą całej budowy.

- Bracia! � krzyknął dono�nie, a wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę � Oto nadeszła godzina przeznaczenia! Dzisiaj, te filary � Filary Nosgoth � przyniosą nam ostateczne zwycięstwo nad znienawidzonymi Hyldenami! Kilka miesięcy temu nasza dostojna Wyrocznia wyjawiła nam swój plan całkowitego zwycięstwa. Przez miesiące całe trwało szkolenie grupy potężnych magów w naszej Armii, a jednocze�nie budowano te oto Filary. Nasza Wyrocznia nauczyła kilku wybranych z nas � magów, o których mówiłem � czaru, za pomocą którego obdarzyli�my Filary boską mocą. Już w czasie ich budowy czar został rzucony, a teraz się utrwalił. Dzięki niemu Filary zostały obdarzone czę�ciową �wiadomo�cią i odporno�cią na działanie czasu. Każdy Filar ma swój symbol.

W tym momencie zatoczył ręką koło i wskazał pierwszy Filar z lewej.

- Oto Filar Umysłu - krzyknął i wskazał następny z lewej � Filar Konfliktu, Natury, Energii, Wymiaru, Czasu, Stanów, �mierci � wymienił kolejno wszystkie po kolei, a następnie wskazał ten nieco z przodu, który wcze�niej pominął � i najważniejszy ze wszystkich, który jest osią pozostałych � Filar Równowagi! Każdy z nich ma swojego Strażnika i każdy sam sobie go wybiera tuż po jego narodzinach. Jedynie Strażnik Równowagi zostaje wybrany natychmiast po �mierci poprzedniego bo Równowaga nie może zostać zakłócona nawet na sekundę. Oczywi�cie Strażnicy są wybierani spo�ród nas, Antycznych, i tylko spo�ród nas. Tak więc teraz...

- Zaraz! - krzyknął jaki� żołnierz � a co się stanie jeżeli z jakiego� powodu nie będzie już w Nosgoth ani jednego Antycznego? Co wtedy zrobią Filary?

Mówca, który dotychczas przemawiał umilkł na tą uwagę i chwilę zastanawiał się z zamy�loną miną.

- Miejmy nadzieję � rzekł w końcu � że nigdy nie dojdzie do czego� takiego. Ale jeżeli kiedy� nasz gatunek zostałby wymazany z Nosgoth całkowicie � wtedy Filary zaczną wybierać sobie Strażników spo�ród ludzi.

Na to wszyscy zdumieli się wszyscy albowiem ludzie byli prymitywnym ludem, który z pewno�cią nie zdawałby sobie sprawy z wagi zadania, które zostałoby im powierzone. Czę�ć ludzi wspierała Antycznych, a czę�ć Hyldenów, ale Evros nie miał specjalnego szacunku nawet do sprzymierzeńców. Spo�ród wszystkich znał jako tako wła�ciwie jednego, który pełnił rolę swoistego łącznika między Antycznymi a Wyrocznią i był interpretatorem Jego słów. Był to niejaki Moebius, jednak niewielu jego ziomków i sprzymierzeńców ufało mu, bo miał reputację manipulatora i �podstępnego węża� jak go nieraz nazywano. Żołnierze zaczęli szeptać między sobą i dziwnym wzrokiem spoglądać na mówcę na podwyższeniu.

- Wiem � rzekł tamten � że nie podoba wam się to i zapewniam was, że ten pomysł nie odpowiada mi również, ale zadanie które powierzyli�my Filarom jest tak ważne, że uznali�my że jeste�my gotowi podjąć to ryzyko. Poza tym jeżeli kiedykolwiek miałoby się to stać miejmy nadzieję, że wtedy ludzie będą już dużo bardziej rozwinięci. W nich drzemie ogromny potencjał chociaż wy pewnie tego nie widzicie.

- A teraz � rzekł już z u�miechem na twarzy � porzućmy złe my�li i radujmy się bo dzisiaj nadejdzie dzień naszego triumfu! Patrzcie!

W tym momencie zza drzew wyszło dziewięciu Antycznych ubranych w ceremonialne stroje � to jest w obszerne szaty sięgające ziemi pomalowane na ciemnoczerwony kolor. Jednak najbardziej rzucały się w oczy symbole na czołach, który każdy z nich miał. Po chwili żołnierze zauważyli, że te symbole są takie same jak te na Filarach. Cała dziewiątka stanęła przed podwyższeniem, twarzami do zebranych i wyprężyła się służbi�cie.

- Oto nasi Obrońcy Nadziei!!! � krzyknął dono�nie mówca � Pierwszych Dziewięciu Strażników Filarów! Ich zadaniem jest ochrona każdego Filaru, któremu są przydzieleni. Każdy z nich złożył przysięgę, że za cenę życia będzie chronić danego mu Filaru. Ze względów bezpieczeństwa nie poznacie ich imion bo na wojnie czuwają liczne niepowołane uszy.

- Bracia! � rzekł po chwili dono�nie � Nadeszła godzina naszego zwycięstwa! Teraz Strażnicy przypieczętują wcze�niej rzucone przez naszych magów zaklęcie...zaklęcie zwane Wiązaniem...i w ten sposób na zawsze wygnają Hyldenów z Nosgoth!!!

Na to wszyscy krzyknęli ze zdumienia jednak Evros pozostał niewzruszony bo wiedział o tym od dawna. W końcu to jemu powierzono ochronę całego projektu przed Hyldenami i ich szpiegami.

- Dzięki temu zaklęciu � kontynuował mówca przekrzykując zgiełk zdumienia żołnierzy � nasi odwieczni przeciwnicy zostaną wtrąceni do �wiata Demonów, innego wymiaru odkrytego przez naszą Wyrocznię! A te Filary � najwyra�niej już nie mógł doczekać się puenty swojego przemówienia bo cały trząsł się z podniecenia � są zamkiem, które zabezpieczy przej�cie między �wiatami, swoistą barierą, która na zawsze odgrodzi Hyldenów od Nosgoth!

Teraz już wszyscy naraz zaczęli mówić, każdy przekrzykiwał drugiego, a ten i ów klaskał chwaląc słowa mówcy. Założenie było takie, że po wygnaniu wrogiej rasy budowa Filarów zostanie dokończona i będą one sięgać nieba, a nawet jeszcze dalej. Byłby to wspaniały widok, jedna z największych nagród dla Antycznych za zwycięstwo � podziwiać w pełnym blasku dnia, wznoszące się w obłoki Filary Nosgoth.

Evros domy�lał się, że jaka będzie reakcja zgromadzonych i dlatego umówił się z innymi wtajemniczonymi w projekt, że dopóki tłum się sam nie uspokoi nie będą go powstrzymywać. I rzeczywi�cie kilkana�cie aż minut trwało zanim najwaleczniejsi z żołnierzy Armii uspokoją się. Skrzydło Evrosa również tutaj było ale oni wiedzieli o wszystkim. Evros odwrócił się i u�miechnął się do swojego ulubieńca ze Skrzydła, młodego, niebieskoskórego Antycznego, Janosa Audrona � swojego najlepszego przyjaciela. Stał tam razem z innymi kamratami ze Skrzydła na południowym skraju polany i odwzajemnił jego u�miech...Janos był naprawdę wspaniałym przyjacielem, ilekroć Evros miał jaki� kłopot mógł się do niego zwrócić o pomoc, a Janos zawsze go wysłuchał. I mimo, że był jeszcze bardzo młody, był za to dojrzały duchem � tak łagodny w szczę�ciu, a tak wojowniczy w gniewie jak nikt kogo znał. I chyba był najbardziej oddany Sprawie, bardziej niż ktokolwiek inny z wyjątkiem, rzecz jasna, samego Evrosa. To wła�nie on pocieszał go tuż po stracie rodziny, próbował zahamować jego gniew. Z różnym skutkiem. A czasem nawet bolesnym. Evros wolał tego nie wspominać bo na samą my�l o tym, że jego w�ciekło�ć mogła pozbawić go przyjaciela serce go �ciskało i był zły sam na siebie. A jednak Janos go nie opu�cił i Evros miał niejasne przeczucie, że nigdy tego nie zrobi.

Tymczasem na polanie mówca zszedł z podwyższenia, a jego miejsce zajęli Strażnicy. Ustawili się w półkole, każdy obok Filaru, któremu był przydzielony, a Strażnik Równowagi przed nimi. Ponownie zwrócili się twarzami do zebranych i chwycili się za ręce.

Powstało Wiązanie.

Następnie zaczęli wymawiać słowa w starożytnym języku Antycznych, który tylko najwięksi uczeni znali. Według harmonogramu (Evros był niezwykle przywiązany do każdego rodzaju harmonogramów i zawsze starał się je przestrzegać) rytuał utrwalenia zaklęcia Wiązania miał potrwać godzinę, tak więc kazał żołnierzom usią�ć i przyglądać się.

Minuty mijały w milczeniu przerywanym przez inkantacje Strażników i szumem drzew. Patrząc na nich Evros był dumny, że Stwórca dał Antycznym tak potężną budowę ciała. Przedstawiciele jego rasy mierzyli zazwyczaj nieco ponad dwa metry i byli wyżsi i tężsi od jakiegokolwiek człowieka. Niebieskoskórzy z przenikliwymi oczyma, byli wyposażeni w najlepszą broń jaką mogli sobie wyobrazić � skrzydła. Rozwinięte na pełną długo�ć, wyrastające z pleców skrzydła mierzyły również ponad dwa metry i były niemal tak potężne jak sam Antyczny. Miały one różny kolor � od białego przez kolor ciemnoniebieski aż do czarnego. Dzięki nim Antyczni potrafili latać z bardzo dużą prędko�cią i dostawać się do miejsc niedostępnych dla zwykłych ludzi.

Co innego Hyldeni. Patrząc na połączonych w Wiązaniu Strażników, Evros znowu przypomniał sobie teorie ich uczonych o tajemniczym powiązaniu między Antycznymi, a ich wrogami. Hyldeni bowiem byli do nich bardzo podobni � różnili się tylko kolorem skóry bo byli bardzo bladzi i paranoidalnymi strojami, które nosili na wojnę, podczas gdy Antyczni miłowali pokój. Oni nosili spokojne stroje, szaty białe lub niebieskie. Za to Hyldeni najczę�ciej krwistoczerwone co już samo w sobie różniło te dwie rasy.

Tak więc czas płynął, a pogrążone w magicznym skupieniu głosy Strażników wymawiały słowa zaklęcia, które miało zakończyć tą wojnę. Evros pomy�lał, że to dziwny koniec. Nigdy by się takiego nie spodziewał. Dotychczas my�lał, że skończą z Hyldenami w jakiej� wielkiej bitwie, która obejmie całe Nosgoth. �A tak...no cóż...przynajmniej nikt nie zginie� � my�lał Evros.

Gdy granica godziny zbliżyła się, wszyscy żołnierze wstali, aby lepiej widzieć upadek rasy Hyldenów. Oto wreszcie nadszedł kres, godzina ich ostatecznego zwycięstwa. Evros ocenił, że zostało jeszcze jakie� pięć minut wymawiania inkantacji.

Nagle usłyszał jakże charakterystyczny dla niego szum skrzydeł. Przez całe lata wojny tak wyczulił się na ten odgłos, że natychmiast odwrócił się. Nad drzewami szybował jeden z żołnierzy z jego Skrzydła krzycząc wniebogłosy.

- Wodzu!!! � krzyczał � Hyldeni nadlatują całą chmarą! To armia jakiej od dawna nie widziałem! Niszczą wszystko co napotkają na swojej drodze i kierują się tutaj!

- Co?! � krzyknął Evros. Rozstawił na granicach lasu żołnierzy z kilku Skrzydeł, ale wła�ciwie tak formalnie niż dla bezpieczeństwa bo był pewny, że żaden Hylden nie dowiedział się nawet o budowie Filarów.

- Kierują się prosto na polanę od południa! Co mamy robić wodzu? � zapytał zwiadowca.

Tego się nie spodziewał. Musiał działać szybko.

- Niech natychmiast wszyscy żołnierze wycofają się z granicy lasu i przylecą tutaj. Niech nie lądują tylko zawisną nad polaną zwróceni w stronę wroga.

- Tak jest, wodzu!

Zwiadowca odleciał z szumem skrzydeł powiadomić żołnierzy, a Evros przywołał do siebie Janosa.

- Posłuchaj � powiedział mu � zbierz całe Skrzydło i otoczcie półkolem Filary zwróceni na południe. Nie ulatujcie w powietrze. Jeżeli Strażnicy nie zdążą wypowiedzieć na czas zaklęcia, a my polegniemy wy będziecie ostatnią szansą na nasze ocalenie. Zrozumiałe�?

- Naturalnie � odpowiedział Janos � wykonamy twój rozkaz, wodzu, niezwłocznie.

Janos odleciał, a Evros odwrócił się do zgromadzonych żołnierzy

- Bracia! � krzyknął do nich � Los chciał, aby to na wasze barki spadł zaszczyt obrony �więtych Filarów Nosgoth! Od tego czy przetrwamy to pięć minut czy nie, zależeć będą dalsze losy wojny! Zabijemy tylu z nich ile się da, ale za wszelką cenę nie dopu�cimy ani jednego do Filarów! Jeste�cie gotowi do ostatniej bitwy w tej wojnie?

Odpowiedział mu triumfalny okrzyk: �Tak!!!� w�ród żołnierzy. Teraz Evros miał przystąpić do najważniejszej czę�ci przemówienia. Nie lubił jej bardzo, ale ze względu na morale wojska musiał się na to zdobyć

- Niech wzrok Wyroczni roz�wietla nasze miecze!!! � krzyknął i wzbił się w powietrze.

Z triumfalnym okrzykiem pu�ciła się za nim cała armia. Kątem oka Evros zauważył, że jego Skrzydło na czele z Janosem zajmuje miejsca pod Filarami. Tymczasem Strażnicy jak gdyby nigdy nic dalej stali na podwyższeniu i wymawiali słowa zaklęcia.

Na południu całe niebo pociemniało od ilo�ci Hyldenów. Było ich tak dużo, że ich armia rozciągała się na całą szeroko�ć lasu i jeszcze dalej.

- O Boże � Evros słyszał westchnięcia strachu w�ród podwładnych � Ilu ich jest....musieli wiedzieć o wszystkim. Ale skąd?

Szczerze mówiąc, Evros zastanawiał się nad tym samym bo pilnował najlepiej jak mógł, aby wiadomo�ć o spotkaniu nie dotarła do uszu wroga.

- To na razie nieważne � odpowiedział podwładnym � Ważne jest to, aby�my dzisiaj przetrwali...i zakończyli tę wojnę.

Wisieli nieruchomo w powietrzu, jakby czekając na uderzenie gromu. A szum skrzydeł narastał i Hyldeni byli coraz bliżej, ich blade sylwetki majaczyły już na południowej granicy lasu.

I i II Skrzydło pozostaje w centrum ze mną � powiedział Evros � IV na lewo, V na prawo � kontynuował widząc, że w centrum zgrupowania hyldeńskich oddziałów, niemal dokładnie naprzeciwko niego, jest najwięcej wrogich żołnierzy.

- Zbliżają się � powiedział po chwili ze strachem jego sąsiad.

- Owszem, zbliżają się � potwierdził ze spokojem Evros i odwrócił do swoich braci. � Nie lękajcie się! Albowiem tak czy inaczej dzisiaj nastąpi kres naszej walki!

W tym momencie wyciągnął swój miecz, który zal�nił klingą w promieniach słońca. Jego �ladem poszła cała armia i wyciągnęła z pochew swoje miecze. Ich szczęk, który usłyszał w czasie tej czynno�ci Evros, był najmilszym odgłosem jaki kiedykolwiek słyszał, piękniejszym nawet od głosu Wyroczni.

- Za Nosgoth!!! � krzyknął i rzucił się prosto na wrogą armię.

A jego �ladem podążyły wierne mu oddziały.


Post został pochwalony 0 razy
...
Zobacz profil autora
Powrót do góry
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ****legancyofkaintrylogia.fora.pl**** Strona Główna » walki między klanami
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
 
 
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:  

Strona 1 z 1


Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Theme created OMI of Kyomii Designs for BRIX-CENTRAL.tk.